Życie ojca Piotra Gołąba

Rodzice

 

Piotr Gołąb urodził się 18 stycznia 1888 roku w Schodni koło Opola. Został ochrzczony 19 stycznia w kościele parafialnym w Krasiejowie, parafii utworzonej 20 lat wcześniej, do której należała Schodnia.

Ojciec Paweł Gołąb urodził się 22 stycznia 1856 roku w Szczedrzyku. Do szkoły powszechnej, w której nauczano jeszcze w języku polskim, uczęszczał w Szczedrzyku. Z zawodu był murarzem i chałupnikiem. Mimo ciężkiej fizycznej pracy, którą zarabiał na utrzymanie wielodzietnej rodziny, był człowiekiem oczytanym, dbającym o kultywowanie gwary śląskiej i języka polskiego w rodzinie. Jak napisał ojciec Piotr Gołąb we wstępie do „Gwary Schodni i okolic”: „…do czytania i pisania polskiego zaprawiał mnie od najmłodszych lat mój ojciec…”. Znajomość gwary pozwoliła mu rozwijać także umiejętność mówienia literacką polszczyzną. Dwuletni okres pracy na budowach Warszawy pozwolił mu doskonalić język, a także gromadzić polskie książki. Pod koniec swojego życia polski księgozbiór Pawła Gołąba liczył ponad 500 książek, wiele z nich o treści religijnej. Był zwyczaj, że bliżsi i dalsi sąsiedzi Pawła Gołąba schodzili się, zwłaszcza zimową porą, aby wspólnie czytać książki. Młody Piotr, który uczył się rzemiosła stolarskiego u brata swego ojca w Szczedrzyku, był słuchaczem tych czytań. Ojciec zmarł wcześnie 20 lutego 1914 roku.

Matka Agnieszka z domu Janik, urodziła się 12 kwietnia 1864  roku w Krasiejowie. Uczęszczała do tamtejszej szkoły, w której językiem nauczania był język niemiecki obok polskiego. Pobrali się 28 stycznia 1883. Po ślubie zamieszkali w Schodni. Zmarła 16 listopada 1948 roku.

 

Rodzeństwo

 

Piotr był trzecim z ośmiorga dzieci Pawła i Agnieszki.

Najstarszy Franciszek urodził się 3 grudnia 1883 roku. Żył tylko rok. Zmarł 8 listopada 1884 roku.

Starszy brat Karol urodził się 3 listopada 1885 roku. Był bratem zakonnym przyjmując imię Mamertus. Zginął służąc w armii niemieckiej w czasie I wojny światowej przeciw Rosji 7 stycznia 1915 nad Rawką, koło miejscowości Mogiły pod Skierniewicami na terenie Polski.

Siostra Maria urodziła się 09 kwietnia 1890 roku (data 15 jest dniem rejestracji w urzędzie). 13 listopada 1913 roku wyszła za mąż za Floriana Radzieja, który był murarzem. Ich synem był Józef Radziej, który ukończył gimnazjum w Górnej Grupie i mieszkając w Schodni był źródłem wielu informacji o swoim stryju Piotrze. Zmarła 1 stycznia 1924 roku.

Młodszy brat Ludwig urodził się 08 (09) sierpnia 1892 roku. Poszedł w ślady brata i w roku 1906 wstąpił do Nyskiego Gimnazjum Werbistów. Po jego ukończeniu kontynuował studia na wydziale filozoficzno – teologicznym w Mödling koło Wiednia, gdzie w roku 1914 złożył śluby zakonne. Święcenia kapłańskie otrzymał w roku 1 maja 1921 w St. Gabriel pod Wiedniem. Mszę Świętą prymicyjną odprawił w rodzinnej parafii w Krasiejowie 26 czerwca tego roku. Bezpośrednio po święceniach zostaje wysłany na misje do Chin. Po półrocznej podróży, najpierw statkiem z Hamburga do Nowego Jorku, pociągiem do San Francisko, ponownie statkiem do Szanghaju, w końcu po trzymiesięcznej podróży wozem dociera do celu podróży Suiting w prowincji Sinkiang zwanej Chińskim Turkiestanem, na północy Chin przy granicy z Rosją. Pracuje wśród Chińczyków, Kirgizów, Turkmenów, Rosjan i rodzin polskich zesłańców. O swojej pracy misyjnej opowiedział rodzinie i znajomym w czasie kilkutygodniowego pobytu w domu rodzinnym w Schodni na przełomie 1939 i 1940 roku (22.12.1939-19.01.1940). Powrócił raz jeszcze do Chin w okolice Suiting, ale po pół roku, ze względu na prześladowania przenosi się w okolice Pekinu. W 1949 roku ostatecznie odwołany do Europy, zamieszkał w domu macierzystym zgromadzenia w Steyl w Holandii. Przebywał w nim do końca swojego życia. Nigdy nie było mu już dane wrócić do rodzinnej Schodni, gdyż władze polskie odmawiały mu wizy. Zmarł 10 lutego 1972 roku w Steyl i został pochowany na przyklasztornym cmentarzu.

Ignacy urodził się 26 (27) lipca 1894 roku. 2 lipca 1921 ożenił się. Przez wiele lat był modelarzem pracującym w miejscowej Hucie Małapanew. Zmarł 15 lutego 1976 roku w Starej Schodni.

Kolejna siostra Paulina urodziła się 9 lutego 1897 roku. Po śmierci siostry Marii, 14  październiku 1924 roku wyszła za mąż za owdowiałego szwagra Floriana Radzieja. Zmarła 26 kwietnia 1982 roku.

Najmłodszy brat Józef urodził się 11 sierpnia 1899 roku w Schodni. Brał udział w Powstaniach Śląskich i po ich upadku musiał opuścić Śląsk. Do II wojny światowej pracował w Komendzie Wojewódzkiej Policji w Katowicach. 4 lutego 1924 roku w Katowicach ożenił się z Jadwigą z domu Nowak, urodzoną 4 lutego 1903 roku. We wrześniu 1939 roku podczas ewakuacji odłączył się od grupy policjantów pod Lwowem i wrócił do rodzinnej Schodni. Poddał się niemieckiej weryfikacji i wstąpił w szeregi policji Schupo. W okresie wojny służył w komendzie będzińskiej. Już wtedy prawdopodobnie działał w konspiracji. Wielokrotnie pomagał miejscowym Polakom i Żydom wystawiając fałszywe dokumenty i zaświadczenia. W roku 1944, zdekonspirowany przez Gestapo, zostaje aresztowany i skazany na ciężkie więzienie. Doczekał wyzwolenia w Monachium i już w maju 1945 wrócił do Schodni. Podjął pracę jako księgowy w krasiejowskiej cegielni , a potem w ozimeckiej Spółdzielni Oszczędnościowo – Pożyczkowej, której w końcu został prezesem. Dwa lata po przejściu na emeryturę, zmarł 10 października 1980 roku i został pochowany na ozimeckim cmentarzu. Był odznaczony Śląską Wstęgą Waleczności i Zasługi oraz Śląskim Krzyżem Powstańczym.

 

 

Dzieciństwo i lata nauki

 

Młody Piotr Gołąb w wieku 10 lat, 28 maja 1998 roku przyjął pierwszą Komunię św. Uczęszczał do szkoły powszechnej w Schodni, oddalonej o kilkaset metrów od domu rodzinnego. Jak sam o tym pisze nauczano w niej w języku niemieckim, ale objaśnienia prowadzono jeszcze gwarowym językiem polskim. Po jej ukończeniu rozpoczął terminowanie  i naukę zawodu u swego wuja, mistrza stolarskiego w Szczedrzyku. Jednak już po roku, w wieku 16 lat, prosi o przyjęcie do Gimnazjum Misjonarzy Słowa Bożego (SVD, werbiści) w Nysie. Po otrzymaniu zgody na przyjęcie rozpoczyna w nim naukę 30 września 1904 roku. Po pięciu latach, dalszą edukację kontynuuje od roku 1909 w niższym seminarium księży werbistów St. Gabriel w Mödling koło Wiednia. Tam też jesienią 7 września 1911 roku rozpoczyna nowicjat, a po roku złożył pierwsze śluby zakonne kontynuując dalsze studia filozoficzno-teologiczne. Podczas pobytu w seminarium St. Gabriel jest założycielem Stowarzyszenia Studentów Polaków.

 

Święcenia kapłańskie, służba wojskowa i początki pracy misyjnej

 

Po wybuchu I wojny światowej wraz z grupą współbraci licząc na uniknięcie służby wojskowej, przenosi się do Niemiec. Także z powodu działań wojennych, za zgodą Stolicy Apostolskiej, wraz z grupą współbraci, w dniu 10 stycznia 1915 roku przyjmuje święcenia subdiakonatu, składa śluby wieczyste, następnie przyjmuje diakonat. Nieuchronna perspektywa służby wojskowej przyspiesza święcenia kapłańskie, które otrzymuje 1 października tego samego 1915 roku.

Wkrótce po święceniach kapłańskich zostaje wcielony do armii niemieckiej. Służbę wojskową odbywa jako sanitariusz w Toruniu. Pełni funkcję sekretarza lekarza szpitalnego, jednocześnie sprawuje obowiązki kapelana. Pobyt w Toruniu jest okazją do pogłębiania wyniesionej z domu znajomości języka polskiego. Służbę wojskową kończy w grudniu 1918 roki i wraca do St. Gabriel aby zakończyć przerwane studia. Ostatecznie opuszcza St. Gabriel 17 września 1919 roku. Przyjmuje polskie obywatelstwo i wraz z ojcem Puchała i trzema innymi werbistami rozpoczyna studia polonistyczne na nowopowstałym Uniwersytecie w Poznaniu. Byli studentami pierwszego roku istnienia tej nowej uczelni. W roku 1923 kończy studia i po złożeniu państwowego egzaminu nauczycielskiego zostaje skierowany do pracy w Gimnazjum Domu Misyjnego Królowej Apostołów Ojców Werbistów w Rybniku. Zostaje jego prefektem mając od opieką 23 uczniów. Pozostaje w Rybniku w latach 1923-1924.

 

W Górnej Grupie

Już po roku zostaje przeniesiony do nowotworzonej podobnej szkoły w Górnej Grupie koło Grudziądza na Pomorzu. Uczy się w niej 70 podopiecznych. Ojciec Piotr od początku istnienia Gimnazjum to jest od 1 października 1924 roku, wykłada matematykę i nauki przyrodnicze, język polski, ale także dzięki wszechstronnemu wykształceniu fizykę i chemię. Powierzono mu także prowadzenie nowicjatu. Opiekuje się początkowo sześcioma nowicjuszami, potem dziesięcioma, a w końcu oddano jego opiece dodatkowo kilku postulantów. Przybywa obowiązków: zostaje asystentem rektora i cenzorem polskich czasopism. Ojciec Piotr dbał szczególnie, aby lektury podopiecznych wolne były od polityki i  zawierały przede wszystkim treści religijne. W końcu powierzono mu prowadzenie gimnazjum klasycznego. Funkcję dyrektora studiów wypełniał według oceny przełożonych wzorowo. Ponieważ starano się o uznanie uczelni jako szkoły państwowej, na jego barkach bez pomocy sekretarza spoczywało prowadzenie  sporej korespondencji w tej sprawie.

W roku 1928 przyjmuje obowiązki związane z redagowaniem wydawanego przez werbistów miesięcznika „Misjonarz” i corocznego wielkiego kalendarza. W tej pracy pomocne okazały się jego polonistyczne studia i wielkie zamiłowanie do językoznawstwa. Wielkie zaangażowanie w tej pracy sprawiło, że rezygnuje z obowiązków dyrektora studiów. Miesięcznik, który początkowo liczy 14 stron, rozrasta się do 32. Redakcję prowadzi nieprzerwanie do 1937, kiedy z powodu ponownego objęcia stanowiska kierownika studiów oddaje ją w ręce innego współbrata.

Założył także uczniowską orkiestrę dętą. Sam wielce utalentowany muzycznie potrafił grać na każdym instrumencie, który wziął do reki. Przez wszystkie lata pobytu w Górnej Grupie był też ojciec Piotr opiekunem i kapelanem hufca harcerskiego. Z powodu ogromnej wiedzy z rożnych dziedzin oraz wiadomości językoznawczych określano go „chodzącym słownikiem”. Będąc bardzo sumiennym nauczycielem, wychowawcą i opiekunem duchowym, był jednocześnie bardzo pogodny. Lubił wycieczki, wesołe towarzystwo, żarty i śpiew. W trudnych sytuacjach potrafił zachować takt i umiar. Jeżeli uznał, że komuś dokuczył lub kogoś obraził, zawsze przed końcem dnia z pokorą prosił tą osobę o przebaczenie.

 

Dyrektor i wychowawca młodzieży

 

Zostaje mianowany dyrektorem szkoły. Całkowicie oddaje się jej prowadzeniu, ale zawsze na pierwszym miejscu stawia sprawy związane z rozwojem duchowym i intelektualnym powierzonej mu młodzieży. W roku 1936, w związku ze zmianą przepisów szkolnych, przeprowadza  reorganizację prowadzonej uczelni, dostosowując jej organizację i program nauczania do nowych ustaw. Tworzy 4 klasowe gimnazjum i 2 letnie liceum. Władze oświatowe, uznając osiągnięcia wykładowców i uczniów oraz wysoki poziom nauczania przyznają szkole prawa uczelni państwowej. Szkoła ojców werbistów stale się rozrasta: w roku 1935 liczy już 250 uczniów i 12 nauczycieli. Mimo zwiększających się obowiązków administracyjnych ojciec Piotr, jako dyrektor szkoły, w dalszym ciągu sam prowadził sekretariat. W sposób wyjątkowy dba o porządek. Dotyczyło to zwykłych, codziennych, nawet drobnych spraw, a także administracji i organizacji samej szkoły. Był jednakowo wymagający wobec siebie jak wobec innych.

Podobnie jak obowiązki dyrektora, z jednakową pieczołowitością wypełniał swoje obowiązki jako duchowny. Oprócz odprawiania mszy świętej i brewiarza, codziennie odmawiał różaniec i drogę krzyżową. Zawsze dbał aby praktyki religijne i praca wychowawcza nie tylko ze sobą nie kolidowały, ale aby nawzajem się uzupełniały.

 

Etnolog i lingwista

 

Zamiłowanie do nauki, szczególnie języków słowiańskich, wyniósł z domu rodzinnego. Z rodzicami i krewnymi, od wczesnego dzieciństwa do wyjazdu w 16 roku życia do szkoły w Nysie,  rozmawiał używając śląskiej gwary. Jednocześnie miał okazję zapoznawać się z nowoczesną, literacką polszczyzną dzięki bogatemu księgozbiorowi ojca. Z pewnością nie bez wpływu na zainteresowania lingwistyczne ojca Piotra miał wpływ fakt, że  członkiem zgromadzenia werbistów był Wilhelm Schmidt, autor pomnikowego dzieła „Die Sprachfamilien und Sprachenkreise der Erde” (1926). Już w czasie studiów w Mödling zakłada Stowarzyszenie Studentów Polaków. Okazją do pogłębiania znajomości języka polskiego, a także jego odmian gwarowych był pobyt w Toruniu w czasie I wojny światowej. Studia polonistyczne na Uniwersytecie Poznańskim były pierwszą okazją do ujawnienia jego zdolności i zainteresowań.  Już roku 1921 publikuje zbiór materiałów wykładowych  zatytułowany „Język połabski według wykładów prof. dr. T. Lehr-Spławińskiego” (Poznań 1921, Nakładem Instytutu Zachodnio-słowiańskiego przy Uniwersytecie Poznańskim). Debiutuje doskonałą merytorycznie rozprawą naukową „ Połabskie rüz║wüz, a polskie roz-║uoz-, np. małopolskie „ozejść się”” (Slavia Occidentalis, I, 1931, 160-168). Jego zainteresowania lingwistyczne pogłębia nawet podczas wakacji. Podróżując po Czechosłowacji, Jugosławii i Bułgarii, pogłębia swoja wiedzę na temat języków słowiańskich. Kiedy po ukończeniu studiów zostaje skierowany do pracy w Gimnazjum i Liceum werbistów w Górnej Grupie, można było sądzić, że liczne obowiązki uniemożliwią ojcu Piotrowi kontynuowanie działalności naukowej. Ale nawet tutaj, starając się z największą sumiennością wykonywać powierzone mu obowiązki wychowawcy, nauczyciela i kapłana, znajduje czas na pracę językoznawczą. Kiedy jeden z największych autorytetów w dziedzinie językoznawstwa Kazimierz Nitsch przystępuje do opracowania „Wyboru polskich tekstów gwarowych”, właśnie ojcu Gołąbowi powierza opracowanie części dotyczącej śląskiej gwary z okolic Opola. Powstaje znakomity tekst zatytułowany „Miχou kulavy iže na tourg ze Sχodńe na Uoižimek” (Wybór polskich tekstów gwarowych, Lwów 1929), oddający nie tylko piękno śląskiej gwary, ale także walory etnograficzne regionu. Profesor Nitsch pisze o nim: „napisany z doskonałym odczuciem i zrozumieniem systemu fonetycznego i gramatycznego, a treściowo żywo odtwarzający życie upośledzonej ludności śląskiej, prawdziwą jest tego zbioru ozdobą”. Kiedy Polska Akademia Umiejętności przystąpiła do zakrojonych na szeroką skalę badań naukowych Śląska, zwróciła się właśnie do ojca Piotra Gołąba z propozycją wyczerpującego opracowania gwary jego rodzinnej okolicy. Z ochota przystępuje do pracy, napotykając jednak na trudności polityczne. Jako obywatelowi polskiemu władze niemiecki, w lecie 1936 pozwalają co prawda na parotygodniowy pobyt w rodzinnej wsi, zastrzegają jednak, że udzielone ono zostaje jedynie dla celów prywatnych. Nie ufając, po wielu latach pobytu w Polsce, swojej znajomości rodzimej gwary gromadzi oryginalne teksty zapraszając członków rodziny i krewnych na polską stronę Śląska. Pomocy w gromadzeniu materiałów udziela mu także młody salwatorianin (SDS), pochodzący także ze Schodni ksiądz Tomasz Klimas. Powstaje praca będąca nie tylko opisem gramatycznym gwary, ale także zbiorem cennych oryginalnych tekstów, obrazujących kulturę podopolskich miejscowości. Niestety publikacji doczekała się ona dopiero kilka lat po wojnie i męczeńskiej śmierci autora (Piotr Gołąb, „Gwara Schodni i okolicy”, Wrocław, Zakład imienia Ossolińskich, Wydawnictwo Polskiej Akademii nauk, 1955). W związku z przygotowywaniem tego wyczerpującego opracowania, powstają dwa bardzo gruntowne artykułu ojca Gołąba, opublikowane w wydawanym przez Uniwersytet Jagielloński periodyku „Język Polski”: „O kilku nazwach topograficznych na Śląsku Opolskim” (Język Polski, XXIII, 1938, 1-6, „łazy, kopalina, nowina, niwa, pasieka”) i „Małopiana czy Mała Panew?” (Język Polski, XXIV, 1939, 121-126).

 

Wojna i obóz

 

Wybuch II wojny światowej zastaje ojca Piotra Gołąba w Górnej Grupie. Już 2 września klasztor w Górnej Grupie zostaje zbombardowany, po czym zajęty przez wojska niemieckie i splądrowany. Wraz z całym gronem nauczycielskim gimnazjum zostaje internowany przez niemiecką policję w dniu 28 października 1939 roku w Domu św. Józefa gdzie utworzono tymczasowy obóz. Część ojców zostaje zwolniona do domu. Z całej rejencji bydgoskiej przywożono duchownych zakonnych i diecezjalnych. Dnia 18 listopada 1939 roku miały miejsce tragiczne wydarzenia. W pobliskim lesie rozstrzelano grupę siedemnastu księży i trzech kleryków. Internowanych księży werbistów pozbawiono swoich pomieszczeń mieszkalnych, poupychano byle gdzie, nawet w ubikacjach. Zmuszano ich do wszelkiego rodzaju robót ziemnych i porządkowych. Zabroniono odprawiania mszy świętej. Cały majątek szkolny i internatowy został zarekwirowany, a wszelkie próby interwencji kończyły się fiaskiem. Z wielkim bólem, ale także bez słowa skargi, ojciec Piotr był świadkiem jak dorobek jego wieloletniej pracy jest rozkradany i niszczony. W połowie grudnia internowani musieli zdeklarować swoje pochodzenie. Wszyscy z wyjątkiem trzech osób złożyli oświadczenia o przynależności do narodowości polskiej, podpisując tym samym na siebie wyrok. Z dziewięciu ojców werbistów , którzy mieli trafić do obozów, pięciu odda życie za wiarę i Kościół. Poza ojcem Piotrem będą to o. Alojzy Liguda – rektor, o. Stanisław Kubista – redaktor „Kalendarza Słowa Bożego”, „Małego Misjonarza” i „Skarbu Rodzinnego” (obaj zostali beatyfikowani w I grupie męczenników II wojny światowej, dnia 13 czerwca 1999 roku, przez Ojca Świętego Jana Pawła II), o. Roman Kozubek – wychowawca i prefekt i o. Teodor Sąsała – nauczyciel.

Dnia 5 lutego 1940 roku rano, wszyscy internowani zostali przewiezieni autobusami najpierw do Nowego Portu koło Gdańska gdzie zostali spisani i odebrano im bagaż i rzeczy osobiste. 9 lutego 1940 roku przewieziono ich dalej do obozu w Sztutowie koło Gdańska (KL Stutthof). Tam też wszyscy doświadczyli po raz pierwszy udręk życia obozowego, bicia, szykan i głodu.

10 kwietnia 1940 roku przewieziono więźniów do następnego obozu, do Sachsenhausen koło Berlina. Tam ojciec Piotr wraz z księdzem Władysławem Demskim z Inowroclawia, wg relacji świadków, dostał się na blok nr 20, w którym przebywali najgorsi kryminaliści. „Kapo” tego bloku, 22 letni przestępca Hugo Kraye, odznaczał się wyjątkowym sadyzmem. Więźniowie wiele godzin przed apelem wyganiani byli z bloku. Byli bici, polewani wodą, zmuszani do najbardziej wymyślnych „ćwiczeń”.

W maju 1940 roku w oktawie Bożego Ciała doszło do brutalnego pobicia przez SS-manów Wilhelma Schuberta i Otto Keisera księdza profesora Demskiego, zmuszanego do podeptania różańca. Po odmowie został brutalnie pobity, na skutek czego dwa dni później podczas apelu zasłabł. Konającego księdza położono pod płotem. SS-man zażądał szyderczo, by ktoś wygłosił przemówienie nad zwłokami. Usiłował do tego zmusić najpierw ks. Stanisława Gałeckiego, ale ten widząc jeszcze przytomne spojrzenie umierającego nie powiedział słowa, wyszeptał tylko formułę rozgrzeszenia. Na dalsze wezwanie Schuberta wystąpił ks. Piotr Gołąb i po niemiecku wygłosił „mowę żałobną”. Ojciec Gołąb wiedział, czym każdy słowo może grozić. Powiedział, że na tego zmarłego kapłana, czeka w domu matka, która odejmując sobie pokarm od ust łożyła na jego wykształcenie. „Sądziła, że on właśnie będzie radością jej starości. Ona nie straci nadziei na ich ponowne spotkanie u Pana w krainie bez cierpień… „. Zniecierpliwiony Niemiec przerwał tą mowę, jednak dzięki roztropności księdza Gołąba całe zajście nie pociągnęło za sobą spodziewanych represji. Relacja z tych wydarzeń jest znana ze świadectwa księdza Romana Budniaka z Inowrocławia, który w czasie pamiętnego apelu stał obok księdza Demskiego, a któremu udało się przeżyć obóz. Innym naocznym świadkiem był ks. Stanisław Gałecki (jego relację po wojnie zapisał ks. Dezydery Wróblewski).

Jeszcze w tym samym 1940 roku 14 grudnia, wraz z innymi duchownymi zostaje ojciec Piotr Gołąb przewieziony co obozu w Dachau. Otrzymuje numer 22601. Życie w Dachau nie różniło się niczym od życia w poprzednich obozach. Więźniowie maltretowani byli z byle powodu. Głód, praca ponad siły w obozie lub na plantacjach poza nim wyczerpywały organizmy więźniów.  Jedną z takich wyczerpujących prac było przenoszenie cegieł 8 razy dziennie na odległość 1,5 km lub betonowanie fundamentów pod nowe bloki. Udręką było też gdy SS-mani zmieniali więźniom drewniaki na stare i zniszczone i w nich trzeba było chodzić do pracy. Osoby duchowne narażone były na szczególnie złe traktowanie, drwiny i szykany. Otrzymywali też mniejsze racje i tak lichego jedzenia.

W obozie ojciec Piotr doczekał jubileuszu 25-lecia kapłaństwa. Było to dla niego bardzo bolesne, że ten jubileusz wypadł w warunkach obozowych. Mimo to starał się być wzorowym kapłanem, życzliwym i pomagającym współwięźniom, a przede wszystkim wszelkie przeżycia przyjmującym jako wolę Bożą. W ciągu roku 1941 pojawiły się pierwsze oznaki wyczerpania organizmu i załamania psychicznego. Wkrótce doszło do tego, że odmówił przyjmowania jedzenia. W roku l942 stan jego zdrowia nieco się poprawił. O. Gołąb pracował na polu. Silna biegunka jednak tak go osłabiła, że musiał iść do obozowego szpitala. Gdy zdrowie się nieco poprawiło, powrócił na poprzednie miejsce, ale bardzo osłabiony. Żołądek już prawie niczego nie trawił, waga spadła do 33 kg. A potem szybko zbliżał się koniec. Znowu trafił do obozowego szpitala. Tu ponownie pojawiły się objawy załamania psychicznego, które trwały coraz dłużej. W przebłyskach świadomości ofiarowywał Bogu swe życie i śmierć za Zgromadzenie i współbraci w obozie. Kilka razy przyjął potajemnie Komunię św. Życie gasło powoli. Dnia 26 maja l943 roku zmarł. Jego doczesna szczątki zostały spalone w krematorium obozowym. Dnia 30 maja 1943 roku wysłano z obozu KL Dachau do matki Agnieszki Gołąb korespondencję zawierająca zawiadomienie o śmierci syna i akt zgonu. W zawiadomieniu napisani: „Pani syn Piotr Gołąb urodzony 18 stycznia 1888 roku w Schodni zmarł w dniu 26 maja 1943 roku w tutejszym szpitalu z powodu kataru jelit. Zwłoki zostały spalone w tutejszym krematorium w dniu 30 maja 1943 roku”. W akcie zgonu napisano że w wyniku kataru jelit nastąpiło zatrzymanie akcji serca i krążenia w dniu 26 maja 1943 roku o godzinie 12:30.

 

Proces beatyfikacyjny

 

Proces beatyfikacyjny drugiej grupy polskich męczenników z okresu II wojny światowej wiąże się ściśle z procesem beatyfikacyjnym 17 męczenników pochodzących z diecezji pelplińskiej, dawnej chełmińskiej. Przygotowania do rozpoczęcia tego procesu sięgają lat 90. Pierwsza uroczysta sesja Pelplińskiego Trybunału Kanonizacyjnego miała miejsce 29 września 1994 roku. Początkowo planowano, aby 17 męczenników z diecezji pelplińskiej włączyć do procesu 108 męczenników, których beatyfikował papież Jan Paweł II w 1999 roku. Z różnych przyczyn to się nie udało, stąd dochodzenie w ich sprawie wymagało dalszego oddzielnego postępowania.
Z czasem, po beatyfikacji z 1999 roku, okazało się, że również inne diecezje i wiele wspólnot zakonnych mają kandydatów do wyniesienia na ołtarze, którzy nie zostali uwzględnieni w pierwszym procesie, bo – na przykład – nie udało się przygotować na czas odpowiedniej dokumentacji. Biskupi tych diecezji i przełożeni zakonni zdecydowali, aby kandydatów tych dołączyć do procesu prowadzonego przez diecezję pelplińską, na co Konferencja Episkopatu Polski wyraziła zgodę podczas 310 zebrania plenarnego 15 marca 2001 roku.
Lista wszystkich kandydatów do chwały męczeństwa liczyła 122 nazwiska osób świeckich i duchownych. Wszyscy oni zginęli z rąk hitlerowskich okupantów. Oddali swoje życie za wiarę w różnych miejscach na terenie kraju, a także poza granicami Polski, np. w obozach koncentracyjnych w Dachau, Sachsenhausen, Mittelbau, Buchenwald. W celu rozpoczęcia działań prawnych, zgodnie z wytycznymi Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych, biskup pelpliński musiał uzyskać zgodę ordynariuszy administrujących na terenach, gdzie kandydaci do wyniesienia na ołtarze ponieśli śmierć męczeńską. Korespondencja prowadzona z biskupami diecezjalnymi z Polski, Niemiec, Austrii i Białorusi dotycząca próśb o jurysdykcję trwała od sierpnia 2002 do lutego 2003 roku.
W tym czasie biskup pelpliński zwrócił się do Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych w Rymie w celu uzyskania Nihil obstat dla dalszych działań prawnych. Kongregacja w dokumencie z dnia 10 stycznia 2003 roku poinformowała, że rozpoczęto kwerendę odnośnie 105 osób, kandydatów do chwały ołtarzy, którzy zostaną włączeni do procesu pelplińskiego.
Dnia 17 czerwca 2003 roku Pelpliński Trybunał Kanonizacyjny otrzymał z Kongregacji Nihil obstat, czyli dokument pozwalający na prowadzenie procesu beatyfikacyjnego, oraz pismo nadające temuż procesowi nowy tytuł: Pelplinen. Beatificationis seu Declarationis Martyrii Servorum Dei Henrici Szuman Sacerdotis Dioecesani et CXXI Sociorum, Sacerdotum Diocesanorum, Religiosorum et Religiosarum, Christifidelium Laicorum et Laicarum in odium Fidei, uti fertur, interfectorum. Następnie biskup pelpliński ks. prof. dr hab. Jan Bernard Szlaga wyznaczył dzień 17 września 2003 roku na przeprowadzenie pierwszej sesji de 105 personis processum adiungendis. Odbyła się ona w wyznaczonym dniu, o godzinie 11 w gmachu Konferencji Episkopatu Polski, po uprzednim uzyskaniu zgody Prymasa Polski. Na sesji zostali zaprzysiężeni postulator generalny i 25 vicepostulatorów.
Dnia 21 września 2003 roku Pelpliński Trybunał Kanonizacyjny odbył sesję de tribunalis rogatorialibus construendis, która pozwoliła na utworzenie trybunałów rogatoryjnych na terenie całej Polski. Pierwsze pismo rogatoryjne w celu utworzenia trybunału rogatoryjnego w archidiecezji przemyskiej Pelpliński Trybunał Kanonizacyjny wystosował 25 września 2003 roku. Do 29 grudnia 2003 roku erygowano trybunały rogatoryjne w archidiecezji częstochowskiej, gnieźnieńskiej, warmińskiej, poznańskiej, krakowskiej, warszawskiej, łódzkiej, oraz w diecezji sandomierskiej, tarnowskiej, warszawsko-praskiej, kieleckiej, włocławskiej, zamojsko-lubaczowskiej i drohiczyńskiej.
Dnia 7 października 2003 roku biskup pelpliński powołał do istnienia Biuletyn Informacyjny Postulacji Procesu Beatyfikacyjnego II Grupy Polskich Męczenników z okresu II wojny światowej „Męczennicy”. Jest to pismo o zasięgu ogólnopolskim, a jego zadaniem jest informowanie wiernych o postępujących pracach procesu, o procedurze procesowej, a także przybliżanie zainteresowanym postaci poszczególnych Sług Bożych. Pismo to ma na celu również formację duchową. Pierwszy numer cieszącego się ogromnym powodzeniem biuletynu ukazał się nakładem Wydawnictwa Diecezji Pelplińskiej „Bernardinum” w marcu 2004 roku. W dniu 23 kwietnia 2008 roku miały miejsce w Pieniężnie uroczystości zakończenia etapu diecezjalnego procesu beatyfikacyjnego.